Gryfoni :
Następne dni mijały spokojnie. No prawie. Harry siedział i czytał po raz któryś książkę do Eliksirów. Ginny płakała po kątach. A Hermiona się wymykała. A Ron jedyny który nic nie wiedział nie wtrącał się. W końcu nadeszła godzina by udać się na Eliksiry. Do profesora Snape'a.
Ginny:
Lekcja mijała w spokoju. Ginny wpatrywała się w swój kawałek pergaminu. Kiedy zadzwonił dzwonek Snape kazał jej zostać.Ginny wpatrywała się w podłogę.
-Ginny wybacz moje zachowanie... - zaczął Sanpe - To co się stało nie powinno się nigdy stać.
Snape stanął przy niej. Dotknął jej policzka.
-Jesteś taka młodziutka...-powiedział Snape pochylając się nad nia.
Nagle drzwi się otworzyły się. Stanął w nich Harry.
-Ginny idzi... -urwał. Spojrzał na Snape'a.
-Nikt nie nauczył cię pukać Potter? - warknął Snape.
Drzwi się zamknęły
Harry:
Harry nie umiał zebrać myśli. Nie wiedział co zrobić. W końcu poszedł i siadł na moście. Wpatrywał się w tafle jeziora.
-Co zamierzasz się zabić Potter? - powiedział szyderczy głos.
-Czego chcesz Draco? -mruknął Harry i odwrócił się, Draco był sam o dziwo.
Draco usiadł obok Harrego.
-Ciężki dzień stary? - powiedział jak do kumpla.
-No tak...-mruknął Harry. - Zgrywasz się czy coś?
-Nie mogę przyjść pogadać...z kolegą z Gryffindoru? - Draco się uśmiechnął.
-Jasne że możesz, czekaj zgubiłem moją bransoletkę przyjaźni. - Harry spojrzał na Draco.
-Dobra. Dobra. Nie wiesz czy...Hermiona.... ma kogoś na bal?
-Z tego co wiem to nie. -Harry spojrzał na Dracona.
-Aha. Dzięki. -Draco uśmiechnął się i wstał. - A i Potter... nie ważne co się stało. Będzie dobrze.
Draco odszedł.
Harry nie wiedział co myśleć. Draco udaje jego kumpla a Ginny...maca się ze Snape'm.
Hermiona :
Hermiona szła korytarzem. Nigdzie nie znalazła Harrego. Miała tylko nadzieje że nie wpakował się w kłopoty. Znowu.
Poszła najpierw do wspólnego pokoju.
-Ron, widziałeś Harrego? -zapytała nerwowo.
-Nie, myślałem że jest z tobą. A nikt go nie widział od Eliksirów. -powiedział i spojrzał na Hermione.
-O cholera. - powiedzieli jednocześnie.
-Znajdź Ginny. - powiedziała. - Ja pójdę poszukać go na boisku i u Hagrida.
Niestety nie było go nigdzie.
Ginny siedziała na sofie zanosząc się płaczem. Hermiona klęknęła.
-Zachciało Ci się romansu z nauczycielem, czy lepszej oceny... jeśli Harremu coś się stanie, to bądź pewna że was zabiję. A i radzę Ci żebyś nie wkurzała mnie bardziej bo myśle że innym nauczycielom by się to nie spodobało.
Wstała i ruszyła w stronę drzwi. Kiedy nagle wszedł przez nie Harry. Ron i Hermiona rzucili mu się na szyje.
-Gdzieś ty był? - powiedziała.
-Nad jeziorem...spokojnie. -uśmiechnął się. Nie spoglądając nawet na Ginny.
-Martwiliśmy się idioto. - powiedział Ron.
-No właśnie. -zaśmiała się Hermiona i przytuliła ich obu.
Pół godziny później Harry poszedł się położyć.
-Ron? -powiedziała cicho Hermiona.
-Tak Her? -spojrzał na nią.
-Przyjaźń? -spojrzała na niego błagalnie.
-Przyjaźń. -uśmiechnął się.
Tak zakończył się dzień Gryffonów.
Slytherin.
Draco siedział na sofie w pokoju wspólnym Ślizgonów. Uśmiechał się. Hermiona nie szła z nikim na bal. Jutro ją zaprosi.
-Draco? -Pansy siadła na przeciwko niego.
-Hmm? -spojrzał na nią.
-No wiesz jest ten bal... i czy poszedł byś na niego ze mną? -powiedziała uśmiechając się.
-Przykro mi Pans. Ale zaproszę kogoś innego.
-Ale jak to?! Przecież mieliśmy być Królem i Królową Halloween. -powiedziała powstrzymując płacz. - Kto mnie zastąpi?!
-Ktoś nie z tego domu. - uśmiechnął się leniwie. - A teraz idź stąd. Nie chce żadnych scen.
Ten Bal będzie wyjątkowy - pomyślał Draco.